wtorek, 10 stycznia 2012

Nie tylko o edukacji

Zapraszam na mój codzienny blog. Tam dowiesz się więcej na temat nie tylko na temat edukacji.

Adres: pbartosik.pl

wtorek, 29 grudnia 2009

Państwo czy rodzina?

Obowiązek szkolny jest dość nowym „wynalazkiem”. W czasach nowożytnych został on wprowadzony w życie przed oświeceniową rewolucją (np. w tzw. weimerskim porządku szkolnym Kromayera w 1619 r). W XVIII wieku obowiązek wprowadzają Prusy Fryderyka Wilhelma I ale i Arcykatolicka Austria pod panowaniem Marii Teresy (1774r.) Przymus szkolny jest wpisany w projekty oświatowe rewolucji anty-francuskiej, tak żyrondystów - Condorcet - jak i jakobinów -Saint-Just i Lepelletier. Upowszechnienie się w Europie publicznej i obowiązkowej szkoły przynosi wiek XIX. W 1825 r. w Prusach Wschodnich wszedł w życie przepis o powszechnym obowiązku szkolnym z powodu militarnej porażki Prus. Państwo wprowadziło więc w życie instytucję kulturowego przymusu, w której główna odpowiedzialność za edukację i wychowanie spoczywała na nauczycielu. Rodzic czuł się zwolniony z edukacyjnego obowiązku. Trudno nie dostrzec tu związku z wzrastaniem idei państwa narodowego i szkoły jako miejsca budzenia narodowej tożsamości.

Czasy od tamtej pory znacznie się zmieniły, jednakże przepis o powszechności obowiązku szkolnego pozostał w mocy. Współczesne państwo odziedziczyło ideologię, wedle której to ono jest podmiotem i instytucją kształtującą światopogląd dzieci. Rodzice są zbędni i wykluczeni z procesu edukacyjnego. Niekiedy zaś - stanowią zagrożenie, np. chcąc wypełniać rodzicielski obowiązek edukacyjny wobec własnych dzieci poza szkołą publiczną.

Współczesne państwo w wielu dziedzinach w dość zachłanny sposób wkracza w sfery zarezerwowane dla jednostki, lokalnej społeczności czy rodziny. Co więcej, państwo uważa się za źródło wszelkiej władzy (łaskawie "ustanawiając" władzę rodzicielską w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym) Państwo decyduje o tym, ile obywatel ma "odkładać" pieniędzy na emeryturę, edukację cudzych dzieci, kiedy dziecko ma pójść do szkoły i czego się tam uczyć. Tymczasem powinno ono być przede wszystkim instytucją ochronną, zaś rodzina instytucją opiekuńczą i wychowawczą. Jednak w społeczeństwach kolektywistycznych daje się zauważyć silną wiarę w Państwo, od którego oczekuje się rozwiązania problemów. To z kolei prowadzi do jego zaangażowania się w sprawy, które znajdują się w sferze odpowiedzialności rodziny, jednostek, prywatnych przedsiębiorstw, czy lokalnych społeczności.

Absolutyzm i relatywizm w szkołach publicznych

"Ponieważ Bóg jest Bogiem, ludzie nie są w stanie stworzyć prawdziwie relatywistycznego świata. Mogą co najwyżej udawać, że ten świat, ze wszystkimi jego wbudowanymi absolutami jest w jakiś sposób relatywny. Absoluty jednakże są pożyczone z chrześcijańskiego światopoglądu, a następnie zaprzecza się im w imię relatywizmu.
Jak we wnikliwy sposób wskazał teolog Cornelius Van Til, niewierzący człowiek chwieje się pomiędzy racjonalizmem, a irracjonalizmem. Jednocześnie niewierzący waha się pomiędzy stałą i elastyczną etyką – jak mu pasuje. Ponieważ nasze rządowe szkoły są instytucjami przeznaczonymi do propagowania niewiary, znajdujemy w nich ów wzorzec, chwiejący się jak wahadło.

Oto dlaczego w szkołach publicznych w jednym momencie znajdziemy jihad przeciwko rasizmowi, zanieczyszczaniu powietrza, czy ogólnoświatowemu ociepleniu by chwilę później znaleźć tą samą absolutystyczną gorliwość twierdzącą, że nie ma takiej rzeczy jak absolutne dobro lub zło gdy przejdziemy do kwestii homoseksualizmu, lub innych „alternatywnych stylów życia.” Później mówi się dzieciom, że jeśli nie uwierzą w serwowany im relatywizm, to źle zrobią. Przyjrzyjmy się uważnie temu argumentowi: czymś złym jest odrzucenie relatywizmu ponieważ owo odrzucenie sugeruje, że może istnieć coś takiego jak „zło”. To byłoby złe.

Racjonalizm i irracjonalizm. Absolutyzm i relatywizm. Wszystko jednym tchem. Niesamowite!" (tłum. własne)

Douglas Wilson, Excused absence, Cruxpress, Mission Viejo (CA), s. 44-45.

Smoki, bestie i olbrzymy

Moim świątecznym prezentem jest ładnie wydana seria 7 części "Opowieści z Narnii" C. S. Lewisa.

Myślę, że problemem niektórych chrześcijan jest fakt iż mają małą wyobraźnię i nie lubią symboli (lub nie potrafią ich zrozumieć). Z tego powodu traktują wspaniałe, baśniowe opowieści, takie jak "Opowieści z Narnii" (C.S. Lewisa) lub "Władcę Pierścieni" (J.R.R. Tolkiena) z wielką podejrzliwością, a nawet niechęcią. Uważają, że Biblia wymaga od nas mówienia prawdy dlatego czymś szkodliwym (i uczeniem kłamstwa o świecie) jest opowiadanie dzieciom historii o walkach ze smokami, potworami i groźnych olbrzymach.

Tymczasem Biblia uczy czegoś dokładnie odwrotnego. Sama przesiąknięta jest historiami o smokach, olbrzymach oraz dzikich bestiach. Pismo Św. nie tylko pozwala opowiadać o Chrystusie i Ewangelii używając historii dzielnego Frodo i Sama, Króla Aragorna, Saurona, Lwa Aslana czy Białej Czarownicy, ale wręcz nakazuje nam to robić. W ten sposób sam Bóg opowiada nam - Jego dzieciom - historię Wielkiej Wojny, w którą (jako rasa ludzka) jesteśmy zaangażowani od wieków.

Mówi nam np, że jako ludzie upadliśmy (w grzech) ponieważ zostaliśmy omamieni przez Smoka (Węża) - Rdz 3:1. Bóg jednak obiecał posłać Wojownika, który zdepcze głowę potomstwu Węża (Rdz 3:15). Uczynił to poprzez Swojego Syna. W swej esencji sama Ewangelia jest opowiadaniem o walce ze Smokiem i jego okrutną świtą. Dlatego naszą (duchową) zbroją są np. tarcza (wiary), miecz (Słowo Boże) i pancerz (prawda). W międzyczasie - w historii tej Wojny - dzielni wojownicy, królowie i sędziowie niszczyli głowy "olbrzymów" (Goliata, Sysery, Abimelecha) oraz rozrywali ciała dzikich bestii (lwy, niedźwiedzie). Brzmi groźnie? To jest właśnie historia Ewangelii. Nasza historia.

sobota, 7 marca 2009

Przedszkole i Szkoła Chrześcijańska w trójmieście!

Informacja o drugiej konferencji nt. przedszkola i szkoły chrześcijańskiej w trójmieście:

Jesteśmy grupą rodziców. Naszym pragnieniem jest stworzenie szkoły która będzie opierała się na mocnych chrześcijańskich fundamentach i która zapewni dzieciom edukację na wysokim poziomie oraz rozwój moralny oparty na Bożych wartościach.

Chcemy, aby nasze dzieci przebywały (uczyły się…) w otoczeniu miejscu, które gwarantować będzie bezpieczny, harmonijny rozwój we wszystkich sferach: intelektualnym, duchowym, emocjonalnym, społecznym, fizycznym i artystycznym.

ZACHĘCAMY CIĘ BYŚ:

o zaangażował się w projekt stworzenia chrześcijańskiej placówki
o modlił się o przedszkole i szkołę
o zachęcił innych rodziców do zainteresowania się chrześcijańską edukacją

Szkoła ma być projektem ponadenominacyjnym, którym chcemy SŁUŻYĆ każdej chrześcijańskiej rodzinie i społeczności.

Kontakt:

Beata Szulc – Tel.00695640509
Kasia Śliwa –
Mail: nowy: szkola@eimg.pl; beata@eimg.pl

SPOTKANIE

Wszystkie osoby zainteresowane powstaniem chrześcijańskiej szkoły oraz przedszkola, zarówno nauczycieli, rodziców jak i każdego, kto chciałby włączyć się do pracy SERDECZNIE ZAPRASZAMY na spotkanie z Jackiem Weiglem – dyrektorem Chrześcijańskiej Szkoły i Przedszkola „Samuel” w Warszawie i Mary Dunlop - dydaktykiem w szkołach chrześcijańskich którzy podzielą się swoimi doświadczeniami tworzenia oraz pracy w szkole chrześcijańskiej. Opowiedzą również o celach i zasadach edukacji chrześcijańskiej.

Będzie również czas na rozmowę o planach założenia szkoły w Trójmieście.

* Kiedy: 20 marca , piątek, godz. 17:00
* Gdzie: II Liceum Ogólnoksztłacące, Al. Niepodległości 751, Sopot

piątek, 6 marca 2009

Czego nie dowiesz się na pedagogice

Piszę doktorat na pedagogice (na UG) nt. edukacji domowej jako ideologii edukacyjnej. O pewnych rzeczach jednak nigdy w czasie studiów magisterskich, jak i doktorskich nigdy nie usłyszałem. Nie trudno domyślić się dlaczego. Co mam na myśli? Oczywistą rzecz: wskazanie na ważność udanego małżeństwa jako punktu wyjścia dla udanego, skutecznego rodzicielstwa i pedagogicznego kształcenia własnych oraz cudzych dzieci. Jeśli przyszłym pedagogom wskaże się jedynie na teorie, warsztat i techniki kształcenia pomijając KONTEKST wychowania (np. małżeńska miłość, kontekst kochającej się rodziny) - nie będą mieli do zaoferowania nic ponad puste teorie, tabele i długie słupki wyników badań naukowych.

Wielu pedagogów nie widzi sprzeczności między lekceważącym podejściem do własnego małżeństwa (np. pozamałżeńskie związki) oraz dzieci (nierzadko pozostawionych "samych sobie"), a faktem przekazywania wiedzy o skutecznym "wychowaniu" przyszłym nauczycielom, pedagogom, wychowawcom i rodzicom.

Biblijny kontekst wychowania i kształcenia dzieci jest jasny. Bardzo dobrze wyraził go John McArthur:

"Pierwowzór rodziny przedstawiony w Piśmie Świętym obejmuje dwoje rodziców realizujących swoje role w uległości wobec Boga, kierowanych ku wspólnej pracy przez ich wzajemne oddanie sobie, z głęboką, skupioną na Chrystusie miłością spajającą wszystko razem. Z tego powodu, większość biblijnej nauki o życiu rodzinnym zakłada obecność dwojga rodziców, którzy są oddani Chrystusowi. W modelu biblijnym, małżeństwo stanowi więc centrum i fundament domu rodzinnego.

W przeciwieństwie do tego, w dzisiejszych czasach rodziny mają skłonność do koncentrowania się na dzieciach. Wszystko kręci się wokół dzieci. Zajęcia dzieci, ich relacje i ich zainteresowania wydają się dziś wyznaczać rytm życia rodziny. Jednak Boży zamysł dla rodziny jest taki, aby była ona po pierwsze skupiona na Chrystusie, a następnie skupiona wokół małżeństwa, w którym relacja między mężem a żoną stanowi priorytet nad innymi relacjami w domu i gdzie rodzice a nie dzieci ustalają porządek dnia. To właśnie dlatego w obu miejscach, gdzie Apostoł Paweł zajmował się rodziną (Kolosan 3:18-22i Efezjan 5:22-6:4), rozpoczął od zaleceń skierowanych pod adresem mężów i żon."

John McArthur, Udane biblijne rodzicielstwo

Zanim zaczniemy wpływać na innych warto najpierw nauczyć się kierować własnym życiem dbając o tych, którzy są najbliżej nas. Wielu jest pedagogów i nauczycieli, którzy są bardzo skorzy do przekazywania "instrukcji o wychowaniu" innym. Niestety nierzadko brakuje im chęci lub umiejętności do kierowania własnym życiem oraz rodziną. Znamienne jest, że podczas kwalifikacyjnych rozmów z kandydatami do uczelnianych posad naukowych nie są zadawane pytania dotyczące podejścia do małżeństwa, rodziny, wychowania oraz o praktyczną realizację teoretycznych założeń w życiu kandydata.

Jeśli wykładowca lub student pragną być dobrymi wykładowcami, nauczycielami powinni uwzględnić ważność kontekstu dla bycia nimi (małżeńska miłość, więź z własnymi dziećmi). Mało wiarygodnie brzmi akademicki wykładowca - kształtujący pedagogicznie młode umysły - który (dla innej kobiety) zostawił żonę i dwójkę dzieci. Jego czyny przemawiają głośniej niż wykłady.

Chcąc być edukacyjnym autorytetem nie wystarczy poznać książek Korczaka, Deweya, Montessori czy Komeńskiego oraz nabyć wiedzy o historii i filozofii wychowania. Warto niekiedy odłożyć książkę na bok i przesiąść się z biurowego fotela na dywan dziecięcego pokoju. Bycie pedagogiem dokonuje się nie tylko na salach konferencyjnych lub w procesie pisania kolejnej publikacji naukowej, ale również w częstym schodzeniu do poziomu dziecięcego wzroku we własnym domu.

sobota, 8 listopada 2008

Ireneusz Kmiecik, Praktyczne wskazówki o wychowaniu dzieci,

Ciekawy tekst, który znalazłem w książce Źródła do dziejów wychowania w rodzicie polskiej w XIX i początkach XX wieku, wyb. i opr. Andrzej Denisiuk, Krzysztof Jakubiak, Akademia Bydgoska, Bydgoszcz 2001, s. 246-248.

Ireneusz Kmiecik, Praktyczne wskazówki o wychowaniu dzieci, Lwów 1928, ss. 322-325.

Krótkie upomnienia i przestrogi dla rodziców

Rodzice mają być dla swych dziatek opatrznością.
Jak dzieci wychowacie, takimi je mię będziecie.
Dzieci są obrazem swoich rodziców, nie tylko pod względem zewnętrznego wyglądu, jak o wiele więcej pod względem obyczajów.
Chcesz poznać rodziców, co zacz są, przypatrz się dzieciom.
Spośród dziesięciu prawych mężów, dziewięciu zawdzięcza swej matce to, czym są.
Ojciec i matka zgodni w miłości, ojciec spokojny i poważny, wyrozumiały i przystępny, matka sprawiedliwa i stanowcza, nad swą czułością panująca, ot, co dobre dla dzieci.
Lepiej jest – także dla dziecka – że dziecko płacze, aniżeli rodzice. Lepiej jest, że dzieci was proszą, aniżeli wy mielibyście prosić dzieci.
Niedołężni to rodzice, którzy zamiast łagodnie, lecz z mocą rozkazywać, proszą dzieci.
Rodzice, którzy dziatki swoje przeklinają, dają jawne o sobie świadectwo, że je źle wychowali.
Wychowanie bez Boga, czyni dzieci bezbożnymi, wychowanie bez sumienia pozbawia je sumienia, wychowanie bez bojaźni i cnoty, wyrastają na ludzi bez charakteru.
Dzieci źle wychowane są najsroższym dla rodziców biczem.
Za dużo pieszczot w dzieciństwie, wiele łez rodzicom w starości z oczu wyciska i przed czasem do grobu ich wtrąca.
Kto przy wychowaniu dziatek chce mieć błogosławieństwo Boże, ten niech nigdy nie zapomina, że dziecię otrzymał od Boga i dla Boga ma je wychować.
Jest obowiązkiem rodziców, by dla swych dzieci byli aniołami stróżami.
Źrenicą oka są dzieci dla rodziców, a zatem strzec je powinni, jako źrenicy oka, by nie uległy zgorszeniu złych ludzi.
Dzieci, nad którymi rodzice nie czuwają, zawsze złymi się stają.
Nikt tak dzieci nie psuje, jak inne złe dzieci oraz niemoralna służba domowa.
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Łatwo i bez uszkodzenia dla się nagiąć młode drzewko, stare raczej się złamie, aniżeli zegnie.
Dziecko nie poprawione zawczasu ze swoich wad, wkrótce staje się występne i już niepoprawne.
Dziecko nie przyzwyczajone od najwcześniejszej młodości do bezwzględnego posłuszeństwa, rodziców jako swoje sługi traktuje.
Wola dzieci w rózdze spoczywa; tylko rózga nie powinna być batem.
Ten kto karze, winien zachować godność i bezstronność.
Karając dziecko w gniewie, zdradzamy się przed nim z naszą słabością i wzbudzamy w nim przeświadczenie, że odniosło zwycięstwo nad naszym nieumiarkowaniem.
Im surowiej dziecko karzesz, tym większe mu i okaż współczucie. Nie groź dziecku karami, których nie możesz lub nie myślisz dopełnić, inaczej wobec niego wystawiasz się na błazna.
Nie pozwól nikomu urągać dziecku ukaranemu.
Celem kary jest, by pomóc dziecku do zwycięstwa nad jego namiętnościami.
Nie mów dziecku długich kazań, lecz mówi krótko i stanowczo.
Nie tłumacz się dziecku ze swoich rozkazów, lecz mowa twoja niech będzie tak, tak; nie, nie.
Uporu dziecka nie przełamiesz długim gadaniem, lecz zachowaniem zupełnego spokoju i stanowczością.
Dziecko raz postawiwszy na swoim, zawładnie rodzicami; raz przełamany upór, uczyni dziecko uległym i posłusznym.
Nie pozwól nigdy dziecku, by cokolwiek wymogło na tobie krzykiem i płaczem; inaczej nie będzie końca płaczom i krzykom.
Dziecko kłamliwe jest już z gruntu zepsute i do wszelkich występków zdolne, szczególnie do nieczystości i złodziejstwa.
Dziecko zasługujące na karę po dziesiątym roku życia, jest już źle wychowane.
Nic tak nie psuje dziecka, jak utulanie jego płaczu pieszczotami i łakociami.
Pozwól dziecku spokojnie się wypłakać.
Nie zwódź dziecka obietnicą nagrody.
Jeżeli nie chcesz stracić zaufania dziecka, nie okłamuj go,.
Najgorsi to rodzice i nieprzyjaciele własnych dziatek, którzy płazem puszczają ich wybryki.
Nie kieruj się pychą w wybierze zawodu dla dziecka, lecz jego zdolnościami i upodobaniem.
Nikomu nie dziękuje się dlatego, że jest sprawiedliwym i człowiekiem z charakterem: natomiast nikt dość nie może nadziękować się swojemu wychowawcy, gdy tenże tak wychował, że sprawiedliwość ceni.